poniedziałek, 26 września 2011

Przepraszam cię, dewiancie...

Ostatnia trochę lokalna (i nie z mojego regionu) informacja o homofobii wśród radnych dochodzi do informacji dzięki procesowi Przemysława Szczepłockiego przeciwko homofobicznemu radomskiemu radnemu z PiS, Sławomirowi Adamcowi i prezydentowi Radomia, Ryszardowi Fałkowi. (o tym tutaj i tutaj).

Jak zwykle czynią homofobi, zarówno Fałek jak i Adamiec, uciekają się do żałosnych gadek typu: „ale ja nie chciałem nikogo urazić, jak uraziłem, to przepraszam” albo „ale ja nie wiedziałem, że homoseksualizm już nie jest uznawany za dewiację – przepraszam za to, że nie wiedziałem, ale nie mogę odwołać swoich poglądów”. To brzmi trochę jak przeprosiny neonazisty w stylu „przepraszam, że nie wiedziałem, że Żydzi nie są już podludźmi,  ale nie mogę odwołać swoich poglądów”.

Ekstremiści ultrakatoliccy (a tak naprawdę: pseudokatoliccy)  twierdzą oczywiście, że nie chcemy ugody, że chcemy kłótni, a nie kompromisu. A o jakim kompromisie można tu mówić? Ewidentne chamstwo, z jakim mamy tu do czynienia, wymaga przeprosin i przyznania się do fałszywości własnych poglądów. Inaczej przeprosiny nie są nic warte. Jeśli bezpodstawnie nazwę pana X przestępcą, to dla dokonania przeprosin będę musiał powiedzieć, że moje przekonania były fałszywe, a nie rzucić tekścik „przepraszam, jeśli to kogoś uraziło, ale dalej będę mówił, że pan X  jest przestępcą, bo przecież nie będę odwoływał swoich poglądów.

Kompromis i ugoda to rzeczy bardzo w życiu potrzebne. Popełniamy błędy (często paskudne, pod wpływem emocji i zacietrzewienia) niezależnie od orientacji czy światopoglądu. Ale jeśli ktoś nam pluje w twarz to nie możemy się zgodzić, że ktoś nas przeprosi tylko za to, że poczuliśmy się jako opluci niekomfortowo, natomiast za sam czyn oplucia nie będzie przepraszał, bo on nie ma zamiaru się z tego wycofywać. Dlatego trzymam kciuki za Przemka Szczepłockiego w tym procesie. 

3 komentarze:

  1. "Kompromis i ugoda to rzeczy bardzo w życiu potrzebne". Mnie ktoś kiedyś powiedział (zresztą ktoś, kogo nigdy bym o taką refleksję nie podejrzewał), że podstawą życia między ludźmi jest po prostu - przebaczenie. Nieważne, czy chodzi o rodzinę, czy o społeczeństwo. Każdy ma zawsze coś na sumieniu i gdyby nie to przebaczenie, to już w ogóle nie dałoby się żyć.
    Inna sprawa, że jednak nadstawianie policzka, pierwszego czy drugiego, to już nadmiar miłosierdzia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, ale celem nie powinno być przebaczenie samo w sobie, ale pojednanie. A takie pojednanie jest niemożliwe bez kompromisu. Tyle że kompromis musi być uzgodniony przez obie strony, a nie podyktowany przez kogoś, kto się uważa za lepszego, a człowieka innego od siebie nazywa "dewiantem".

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne, nie miałem na myśli nic innego. A właściwie - w pewnym sensie chyba w ogóle nic specjalnego nie miałem na myśli.

    OdpowiedzUsuń