piątek, 20 maja 2011

Dlaczego zbojkotuję Paradę Równości

To słowo nie może mi wciąż przejść przez gardło – ale w tym roku najprawdopodobniej zbojkotuję Paradę Równości. Nie pójdę, choć chciałbym pójść, ale żałuję, że nie pójdę. Z drugiej strony uważam za świetną argumentację tekst na Blogu Wielobranżowym, tłumaczący dlaczego należy pójść na Paradę mimo niezgody na pewne zachowania jej organizatorów. Gdybym mieszkał w Warszawie pewnie bym posłuchał tych argumentów. Czyżby przeważyło kilka godzin podróży i nocleg, więc rzeczy, które nie były dotychczas problemem przy moich paradowych wojażach? To też istotne, ale najważniejsze było co innego. Zacząłem śledzić homicze portale, aby się dowiedzieć więcej o tegorocznej Paradzie.

Najpierw rzucił mi się w oczy plakat:

Słusznie napisał po tym Wojtek Szot, że jest to szmira roku. Poza tym rozpowszechnia stereotypy i dlatego między innymi jesteśmy postrzegani jako „przegięci”. Tymczasem ta Parada miała być nie tylko zabawą w stylu juwenaliów, ale przede wszystkim walką o nasze prawa. O prawa do legalizacji związków, o godność osobistą – sprawy takie jak odwiedziny partnera/-rki w szpitalu, spadek, wspólne opodatkowanie itd. O edukację społeczeństwa i zapobieganie homofobii. O niestosowanie mowy nienawiści. To są nasze najważniejsze postulaty i cele.

Tegoroczna Parada okazuje się być paradą bez celu. Homofobi mogą się z tego powodu cieszyć, my powinniśmy się raczej martwić. Parada nie stawia sobie nawet jako głównego celu legalizacji związków partnerskich – cyt. W samym nawet Komitecie Organizacyjnym są osoby, które związkom są przeciwne.

No nie… To kto tę Paradę organizuje, do licha? Zacząłem drążyć dalej – i trochę znalazłem. Nie, nie znalazłem kozła ofiarnego, bo wiele osób niekompetentnych za klęskę tegorocznej Parady odpowiada. Znalazłem natomiast wypowiedzi rzecznika Parady, Mariusza Drozdowskiego, znanego pod ksywą Jej Perfekcyjność.  Sam Drozdowski pisze:

Działacze gejowsko-lesbijscy (czy też raczej dla ścisłości: działacze gejowscy i działaczki lesbijskie) są w zdecydowanej większości zwolennikami i zwolenniczkami ustanowienia w Polsce rejestrowanych związków jednopłciowych. Sami geje i lesbijki też raczej ten pomysł popierają.

a zaraz potem dodaje:


Rozluźnianie się normy sakralizowanego przez chrześcijaństwo związku kobiety i mężczyzny doprowadziło do tego, że można dziś żyć ze sobą w związku niemałżeńskim a państwa świeckie pozwalają na rozwody i ponowne wchodzenie w związek damsko-męski przed odpowiednim urzędnikiem. Wydaje się to banalną oczywistością, ale jest jednak osiągnięciem wielu setek lat walki z tradycją i normą.
Właśnie w imię walki z tradycją i normą  jestem przeciwna rejestrowanym związkom homoseksualnym.

Trochę to brzmi jak argumentacja LPR-u, Frondy czy innych ultrasów: Po co wam, pedałom i lesbom związki partnerskie, skoro wam i tak państwo pozwala mieszkać ze sobą.  Zresztą wy i tak śpicie z innym każdej nocy…

I dalej:

jeśli pozwala się im, to czemu nie ludziom w związkach wieloosobowych?
Tak, jestem przeciwnikiem rejestrowanych związków partnerskich osób tej samej płci. Jestem jeszcze większym przeciwnikiem małżeństw homoseksualnych. Jestem za wypracowaniem nowego modelu relacji osób homo. Nie koniecznie dwuosobowego, nie koniecznie „aż nas śmierć nie opuści” i nie koniecznie zajmującego się „produkowaniem” nowych obywateli. Jestem przeciwniczką dopasowywania się osób homo do istniejących norm heteroseksualnych. Jestem zwolennikiem wolności obywateli i zostawienia im prawa do decydowania o tym z kim chcą kiedy sypiać i z kim chcą w jaki sposób dzielić mieszkanie i konto bankowe.

A ja powiem tak: walczący ze wszystkim Drozdowski pogubił się tu w swoim walczeniu. Prawo i wolność do tego, z kim kto chce sypiać wszyscy mamy, a niezbędne ograniczenia dotyczą przypadków szczególnych, których chyba nikt nie kwestionuje. Darkroomy i agencje są otwarte, anonse są dostępne – słowem, róbta co chceta. Życie w trójkącie czy czworokącie nie jest karalne. To już jest i o to nie trzeba walczyć. Walczyć trzeba o to, żebyśmy mieli zapewnione w związkach te prawa, które mają pary hetero. Ci, którzy chcą taki związek zawrzeć, nie będą pytali o zgodę Drozdowskiego, podobnie jak nie będą pytali Rydzyka.

Podsumowując ten stek bzdur: Drozdowski nie zważa na to, że geje i lesbijki w ogromnej większości popierają związki partnerskie i, jak widać w krajach, które takie rozwiązanie wprowadziły, wiele par jednopłciowych z nich już skorzystało. Drozdowski zachowuje się jak rozkapryszona królewna i, co więcej, stwierdza, że skoro jemu owe związki są niepotrzebne (bo chce sobie powalczyć z tradycją), to geje i lesbijki powinni się do niego dostosować. Taka osoba jako rzecznik Parady jest wysoce szkodliwa dla całego środowiska gejów i lesbijek. Rzecznik Parady Równości, który nie rozumie, ani że mnóstwo par jednopłciowych chce legalizacji związków, choćby dlatego, że legalizacja zmniejszy naszą dyskryminację prawną, ani że wiele par zawarłoby takie związki, niezależnie od tego czy Drozdowskiemu się tego chce czy nie.

Parada pod dyrekcją Drozdowskiego zmierza ku katastrofie. Cytowane jego wypowiedzi wskazują, że to osoba niekompetentna, niepatrząca dalej niż czubek swojego nosa. Mam wrażenie, że jeżeli pozostanie rzecznikiem w następnych latach, to nie tylko będzie kwestionować nasze żądania związków partnerskich, ale boję się, że swój styl bycia uczyni modelowym i „obowiązującym” dla gejów i lesbijek. Jest osobą kabaretową – to widzimy i to nie jest nic uwłaczającego (zresztą sam jestem miłośnikiem wielu kabaretów). Lecz permanentna kabaretowość staje się uciążliwa – musi istnieć sfera codzienności, która byłaby w miarę poważna. Jeśli ktoś chce, by go uważano za osobę wiarygodną, musi zrezygnować z wygłupów. I naprawdę nie chodzi mi o narzucanie Drozdowskiemu jakiejś tożsamości. Jeśli jest transseksualny – może skorygować płeć, jeśli chce pozostać facetem przebierającym się czasem za kobietę – to ma taką możliwość, choćby jako drag queen. To mnie ani ziębi, ani parzy. Chodzi mi o to, że jego osiągnięcia pozostają na poziomie żałosnych wygłupów typu Różowe Saneczki i Dzień Paris Hilton. Słaby teatrzyk uliczny i nic więcej – można się zaśmiać, jeśli nic śmieszniejszego nie ma. Ale kłopot w tym, że na tym samym miernym poziomie teraz się szykuje Parada Równości Drozdowskiego. Bo ani to Jej, ani Perfekcyjność. Parada teraz jest cyrkiem, a my idąc w takiej paradzie jesteśmy postrzegani jako „różowa banda zboczeńców z piórami w dupie”, ewentualnie po prostu jako grupa ludzi śmiesznych. Parada powinna być wesoła, ale też powinna mieć element poważny, jeśli chcemy być traktowani poważnie. Nie może wszystko stanąć na zawsze na głowie. Bachtinowska karnawalizacja rzeczywistości nie może trwać wiecznie, bo karnawał się kończy i zaczyna się post.

Napisałem ostro. Wiem, że są osoby myślące tak jak ja i wiem, że są tacy, którzy gotowi są nazwać mnie homofobem. To brzmi jak groteska, kiedy geja/lesbijkę nazywa się homofobem/ -fobką, ale tak bywa. Ostatnio na gaylife  chciano niemalże ukamienować Gosię z blogu trzyczęściowy garnitur, która ośmieliła się skrytykować rzecznika Parady. Jednak wiele osób poparło tę ostrą zresztą krytykę. Sam myślałem z początku, że trochę zbyt ostrą (niegrzeczną, och!), ale gdy doszedłem do źródeł i przeczytałem parę rzeczy, stwierdzam: podpisuję się obiema rękami pod opinią Gosi. Zresztą jak pod większością wypowiedzi Ewy i Gosi. Dziewczyny, jesteście wspaniałe. Tak trzymać.

Wszystkim, którzy idą na Paradę, życzę dobrej pogody i powodzenia (mimo wszystko!). Sam poczekam, aż Paradę/ Marsz Równości będzie organizował ktoś odpowiedzialniejszy. Może akcja Miłość nie wyklucza? Potrzebny jest przecież ktoś, kto reprezentuje NASZE interesy i działa dla NASZEJ sprawy.


A teraz posłucham sobie Mahlera (wczoraj minęła 100. rocznica śmierci) z Des Knaben Wundenhorn.

Ich muß marschieren bis dem Tod…

Graf Cagliostro

4 komentarze:

  1. owszem, wszystko prawda.
    ale jest też prawda inna, którą ktoś wypunktował na fejsie: parada to LUDZIE, jej organizatorzy to tejże parady porządkowi, by nie rzec ciecie. kto przejmował by się, co mamrocze cieć.
    mnie osobiście wizja JP jako ciećki tego pochodu wzrusza. bo tak naprawdę - i tak sami go sobie urzadzimy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak - zgadzam się, Parada to ludzie i częściowo to może być pocieszające. Tylko że są to ludzie, pozbawieni w większości wpływu na kształt parady i na jej organizację czy postulaty. Dlatego jestem rozgoryczony. Tak czy owak Paradzie życzę jak najlepiej a sam na pewno nie raz jeszcze będę udział w Marszach Równości i Paradach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tym co piszesz !

    pozdrawiam Daniel z KPH Szczecin

    OdpowiedzUsuń
  4. Również zgadzam się z tym co piszesz. To co się ostatnio dzieje zaczyna przypominać mi budowę gejowskiego-Rydzykostanu. Nikt nie ma prawa narzucać nam stylu ani sposobu życia, tym bardziej zabraniać walki o równouprawnienie.

    OdpowiedzUsuń